Pierwsza godzina zapowiadała się ciekawie. Instruktor nauki jazdy przedstawił się grzecznie, oznajmił gdzie są pasy, a gdzie odpowiednie pedały sprzęgła czy gazu.
Na kartce został rozrysowany układ i rozmieszczenie poszczególnych świateł, po czym pan instruktor wsiadł za kółko i zawiózł mnie na przedmieścia, gdzie mieścił się „wspaniały” placyk manewrowy, na którym obok odbywały się kursy na prawo – zaległości płatnicze traple.pl jazdy. Po przesiadce na miejsce kierowcy, maszyna została odpalona i rozpoczęły się pierwsze, niezdarne próby sterowania wehikułem. Po około kwadransie oznajmione mi zostało, iż wyjeżdżamy na miasto. To było interesujące przeżycie, po raz pierwszy uczestniczyć w ruchu miejskim. Sygnalizacje świetlne, tramwaje, trzy pasy ruchu i koordynacja działań w aucie – wszystko to spowodowało napięcie stresu, a co za tym idzie nie każdy manewr był prawidłowy. Instruktor nauki jazdy uważnie czuwał z przygotowaną nogą nad pedałem hamulca.
Na kolejnych spotkaniach odczułem, iż zrobiłem duże postępy, a sam Wrocław jest stosunkowo dobrze oznaczony jeśli chodzi o ważne miejsca czy nazwy ulic. Po drodze zdarzały się jeszcze różne błędy i potyczki (np. jazda bez świateł), ale w końcu człowiek uczy się na błędach, stąd trzeba podchodzić do tego z dystansem i na pewno zadbać o dobrą relację ze swoim instruktorem. Po przejechaniu wymaganej liczby godzin zapisałem się na egzamin w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego, mieszczący się na ulicy Ziębickiej we Wrocławiu. Egzamin składał się z dwóch części teoretycznej o której przeczytasz tutaj: oraz praktycznej. W teoretycznej do rozwiązania był test jednokrotnego wyboru posiadający trzydzieści pytań. Pozytywny wynik skutkował tym, że kursant był dopuszczony do praktyki, na którą składał się placyk manewrowy oraz jazda po mieście. Celowo używam tutaj czasu przeszłego, ponieważ nie orientuję się czy nastąpiły po tym czasie jakieś zmiany w przepisach.
Na placu manewrowym było około dziesięciu osób, z czego na miasto wyruszyły trzy osoby – dane mi było również doświadczyć tej przyjemności. Ominę pewien fakt z mojej historii mówiący o liczbie podejść do egzaminu praktycznego oraz błędów, które popełniłem podczas ich trwania. Na pewno wiem jednak, że wynikały one z mojego niedouczenia, a nie ze złośliwości egzaminatorów. W końcu przyszedł ten dzień, gdy upragniona plakietka z prawem jazdy była gotowa do odbioru. Pamiętam wtedy też, że była to jedna z moich najszczęśliwszych chwil w życiu, co oczywiście trzeba było sowicie świętować 🙂 W miarę upływu czasu nabrałem większej praktyki w prowadzeniu auta i zacząłem odczuwać komfort z jazdy samochodem. Więcej informacji: .